Odcinek specjalny The Grand Tour (S01E07 i S01E08) – Namibia zgodnie z przewidywaniami

The Grand Tour znowu pokazał, jak podobny jest do Top Gear. Połowa pierwszego sezonu przyniosła nam bowiem odcinek specjalny w formie wyprawy, który liczył sobie 2 standardowe epizody i trwał ponad półtorej godziny. Czy ekipa osiągnęła poziom, który cechował „specjale” w przeszłości?

Poniżej nie stronię od spoilerów, więc żeby nie było, że nie ostrzegałem :)

W tego typu odcinkach wiele zależy od tego, jaki pomysł mają scenarzyści na główny cel wojażu. Nie zawsze mało interesujący cel wpływa negatywnie na jakość odbioru całości (przykładem jest tu udana wyprawa do Patagonii), ale fakt zostaje – lepiej żeby był dobry, niż nie. W przypadku odcinka specjalnego w Namibii śmiem twierdzić, że cel był słabo nakreślony. Tak na dobrą sprawę wcale go nie było – po prostu przejechać z punktu A do punktu B.

https://www.youtube.com/watch?v=iHTSSVaQJOE

BBC „trzyma łapę” na wielu elementach, które Clarkson, Hammond i May wykorzystywali w czasach Top Gear, więc nie wiem czy jest to spowodowane po prostu brakiem pomysłu, czy ekipa TGT miała w pewien sposób związane ręce tworząc wyzwanie z „zębem”, na poziomie tego, z czym mieliśmy do czynienia w poprzednich latach.

Drugim ważnym czynnikiem, który wpływa na odbiór są samochody. Można mówić, że The Grand Tour (a wcześniej Top Gear), były programami o prowadzących, ale według mnie wybór aut jest niezmiernie ważny. Wręcz kluczowy, bo np. wyprawa, w której prowadzący jechali na skuterach była dla mnie – jako osoby, która jednośladami się zupełnie nie pasjonuje – po prostu mało interesująca. Nie czułem jej klimatu. W Namibii (na którą składały się 2 normalne odcinki – S01E07 oraz S01E08) prowadzący mieli skonstruować plażowe buggy, oparte o VW Beetle. Samochody nie w moim klimacie, więc to też nie zwiastowało, że to będzie szczególnie udany odcinek.

The Grand Tour - buggy

The Grand Tour w Namibii – jak było?

Mimo tych niesprzyjających okoliczności muszę przyznać, że byłem miło zaskoczony jakością całości. Namibia to kraj, który oferuje miejsca pozwalające na przygotowanie różnorodnego, naprawdę nienudzącego materiału. Ucieczka przed przypływem, przedzieranie się przez niezwykle sypki piasek, ogromne wydmy. To naprawdę fajnie się oglądało. Zwłaszcza, że ujęcia były jak zawsze rewelacyjne.

Same interakcje pomiędzy Jeremym, Jamesem i Richardem też wypadały na plus – były śmieszne i naturalne.  Czasami ta naturalność znikała – np. podczas „zadania pobocznego” polegającego na polowaniu na łowców nosorożców, czy w momencie, w którym James podpalił swój samochód. Było to tak przewidywalne, że aż zęby bolały.

The Grand Tour - Afryka

Tak samo wymuszony był ostatni fragment w S01E08, w którym prowadzący The Grand Tour jechali na kolejce linowej, podczepionej do ich plażowych buggy. Fakt, że w kilka dni, bez pomocy wybudowali długą na pół kilometra kolejkę, która była na tyle bezpieczna, że mogła udźwignąć ich samochody był totalnie oderwany od rzeczywistości. Zdaję sobie sprawę, że wyprawy ekipy TGT są ustawione – prowadzący wyruszają na nie z nielimitowaną ilością paliwa, a wszystkie uszkodzenia samochodów da się naprawić. Ale budowa tej kolejki to było za dużo.

Podsumowując – odcinek był naprawdę spoko, lepszy, niż się spodziewałem. Brak konkretnego celu, średnie samochody i wymuszone elementy nie zmieniły faktu, że oglądało mi się go po prostu przyjemnie i nawet przez chwilę w ciągu prawie półtorej godziny filmu, na który złożyły się odcinki The Grand Tour S01E07 i S01E08 nie miałem odczucia „niech już to się skończy”. Jednocześnie nie przejdzie on według mnie do historii, tak jak wyprawa na Biegun Północny czy przedzieranie się przez lasy Amazonii. Ale cóż – spoko pierwszy odcinek specjalny TGT wypadł pozytywnie, to w przyszłości możemy liczyć na jeszcze lepsze wrażenia :)

Najnowsze teksty

Hyundai Tucson 1.6 230 KM Hybrid Executive – TEST

Nowy Hyundai Tucson pojawił się na rynku w 2020 roku i wiele osób zaskoczył swoim wyglądem, który był wyraźnie...