SsangYong – tak wygląda ewolucja samochodów z Korei

Jeszcze kilkanaście lat temu samochody koreańskie nie były traktowane zbyt poważnie, a ich nabywcy decydowali się auto z tego kraju głównie ze względów finansowych. „Koreańczyki” nie oferowały zbyt dużo, ale kosztowały również mniej od konkurencji. A później sytuacja zaczęła się zmieniać, a bardzo wyrazistym przykładem tego przeobrażenia jest SsangYong.

Dawno temu, w pierwszych latach XXI wieku, gdy mały Michał zachwycał się z kolegami albumami przedstawiającymi sportowe Ferrari czy Porsche, czasami widział strony poświęcone wspomnianej na wstępie marce z Korei. Oglądał wtedy takie zdjęcia modelu Actyon:

SsangYong Actyon

Albo takie z modelem Rodius w roli głównej:

SsangYong Rodius

Wtedy SsangYong był idealnym obiektem żartów, ponieważ jego samochody były, co tu dużo mówić, wyjątkowo brzydkie. Rodius widoczny na pierwszym zdjęciu to model, którym można straszyć małe dzieci „Jedz brokuły, bo inaczej tata kupi Rodiusa i będzie Cię nim woził do szkoły”. Pod względem warunków jezdnych i wykonania wnętrza z tego co czytałem też szału nie było.

Koreańska transformacja

Ale później Michał podrósł na tyle, by móc samemu jeździć samochodami, a nie tylko o nich czytać. Wtedy też miał okazję na własnej skórze zetknąć z tą koreańską marką. Nowe (mówimy teraz o roku 2011) Korando bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, bo ten SUV wyglądał nadwyraz cywilizowanie i dobrze. Nie tak jak zapamiętałem stare SsangYongi. Nieźle wykonany w środku, fajnie się prowadzący, ładny. Jeździłem nim bardzo krótko, ale wspomnienia mam jak najbardziej pozytywne.

Kolejny kontakt przyszedł w 2012 roku, kiedy to miałem okazję pojeździć pick-upem, modelem Actyon Sports. I znowu zaskoczenie, bo pomimo obcowania z małą ciężarówką, to jakość i sam projekt kabiny był jak najbardziej zjadliwy, podobnie jak linie karoserii. Nadwozie typu pick-up nigdy nie wygląda rewelacyjnie i ekscytująco, ale gdy patrzyło się na Actyon Sports z przodu to prezentował się on bardziej niż ładnie.

SsangYong Actyon Sports

W końcu przyszedł 2015 rok i drugie zetknięcie z Korando, tym razem już po faceliftingu i w topowej wersji wyposażeniowej Saphirre. I znowu wspominam to spotkanie pozytywnie, bo po FL samochód śmiało może stawać w jednym rzędzie z większością innych SUV’ów na rynku. Do tego dochodzą dobre właściwości jezdne – SsangYong jest komfortowy, zawieszenie pracuje cicho. Nie jest to auto dla miłośników szybkiego pokonywania zakrętów, ale jako wygodny środek transportu na co dzień sprawdzało się idealnie.

Dobra zmiana

Nie twierdzę, że współczesne SsangYongi są samochodami idealnymi i zamiast kupować BMW powinniśmy udać się do salonów tej koreańskiej marki. Pisząc ten tekst chciałem zaakcentować jak pozytywna zmiana zaszła u producentów z Korei – Hyundai, KIA. Te samochody niczym nie ustępują swoim europejskim konkurentom. A w przypadku SsangYonga jest to najbardziej widoczne.

Ten koreański producent nie ma się naprawdę czego wstydzić, a swoje pewne braki (np. przestarzały system multimedialny w większości modeli, bo dopiero Tivoli otrzymał duży ekran dotykowy godny XXI wieku, czy kilka innych niedzisiejszych rozwiązań w kabinie) maskuje ceną, niższą nieraz o kilka-kilkanaście tysięcy złotych od konkurencji.

I wcale już nie czujemy, że płacąc mniej otrzymujemy produkt z niższej półki.

Najnowsze teksty

Hyundai i10 1.0 T-GDI 100 KM N-Line – TEST

Coraz mniej można spotkać na rynku małych, typowo miejskich hatchbacków. Na placu boju pozostaje jednak wciąż Hyundai i jego...