Rynek samochodów używanych – jaka przyszłość go czeka? Moim zdaniem może być ona dosyć mroczna

Kupno samochodu używanego to dla wielu osób jedyna możliwość na posiadanie własnych czterech kółek. Zwłaszcza w krajach mniej zamożnych, takich jak Polska, gdzie zarabiając średnią krajową można po paru latach odłożyć co najwyżej na kawałek podstawowej wersji Dacii Logan. Jednak rynek motoryzacyjny ulega w ostatnim czasie dynamicznym zmianom, co może w przyszłości odbić się na opłacalności kupna starszych samochodów. I znacznie ją zmniejszyć.

Już tłumaczę dlaczego. Tak jak pisałem na wstępie ludzie kupują znakomitą większość samochodów używanych z jednego powodu – bo nie stać ich na nowe. Są oczywiście pasjonaci starych samochodów, którzy kupią 30-letniego klasyka, odrestaurują go i będą nim np. jeździć na spoty Youngtimer Warsaw, jednak wahają się oni w granicach błędu statystycznego w ogóle nabywców używanych aut.

Na Skarpie odbywają się spoty Youngtimer Warsaw - można tam spotkać fanów starych samochodów

Samochód używany to nie tylko niższy koszt zakupu, ale również niższy koszt eksploatacji. Kupując 15-letni samochód można zakładać, że wiele prostszych napraw będzie można zrobić w nim samemu, a w przypadku tych poważniejszych wystarczy pojechać do nieautoryzowanego, tańszego serwisu, od ASO trzymając się z daleka. Jeśli samochód jest w niezłym stanie, ma niewysiloną jednostkę napędową i nie ma bardzo dużo elektroniki, to w ogóle można przyjąć, że nie będzie się specjalnie psuł.

Współczesne samochody

Takie założenia można przyjąć w przypadku kupna starszego, prostego konstrukcyjnie samochodu. Popatrzmy teraz na auta oferowane współcześnie, na najnowsze premiery motoryzacyjne. Jeździłem wieloma nowymi samochodami w ostatnich latach i wiem, jak skomplikowane są to konstrukcje. Jak wiele czujników mają, połączonych z czułymi układami elektronicznymi.

Naprawy samochodów z napędem Plug-in Hybrid EV (PHEV) bywają bardzo drogie

A nie tylko elektronika jest rozbudowana w nowych autach – również nowoczesne silniki, czy skrzynie biegów nie są takie łatwe w naprawie. We współczesnych autach w ogóle nic nie jest proste w naprawie. Aby zmienić żarówkę w wielu samochodach trzeba demontować tyle elementów, że 80% osób będzie zmuszona pojechać z taką (kiedyś) błahostką do warsztatu. W nowym Twingo nie ma nawet łatwego dostępu do zbiornika płynu od spryskiwaczy – tutaj na etapie projektowania ktoś naprawdę odleciał.

To sprawia, że eksploatacja takich samochodów nie jest i nie będzie tania. W wielu przypadkach trzeba będzie jechać do autoryzowanych stacji obsługi, naprawy dokonywać na oryginalnych częściach. Coraz mniej usterek – zwłaszcza tych związanych z najbardziej zaawansowanymi technologicznie układami – da się usunąć optymalizując koszty.

Nowe Renault Twingo - jak otworzyć maskę?

Do tego jeszcze dochodzi pytanie o ich trwałość – dopiero za kilkanaście lat dowiemy się jak próbę czasu przetrwają np. współczesne, bogato wyposażone w dodatki auta. Czy będą nadawały się do czegokolwiek, czy ich kupno będzie w większości przypadków studnią bez dna.

Wina producentów?

Nie ganię tu do końca producentów. Oczywiście w sytuacjach skrajnych, tak jak w przypadku wspominanego nowego Renault Twingo trzeba powiedzieć, że to nie było uczciwe zagranie w stosunku do klientów, jednak wszystko w naszym otoczeniu robi się coraz bardziej skomplikowane i rozbudowane. Coraz bardziej jest poza zasięgiem osoby bez specjalistycznego wykształcenia technicznego. Tak samo jest z samochodami, które mają dzisiaj gadżety rodem z filmów science-fiction z lat 80-tych. Bo kto jeszcze 20 lat temu pomyślałby, że w samochodzie dostępne będą światła LED, które podczas jazdy na „długich” same wygaszać będą jedynie część (i w czasie rzeczywistym decydować która to ma być) snopu światła, aby nie oślepiać innych kierowców? Albo że będą same utrzymywać odległość od poprzedzającego samochodu i wykrywać oznakowanie na jezdni, aby automatycznie korygować tor jazdy w razie zjechania ze swojego pasa ruchu?

Mercedes LED Intelligent Light System - jego działanie może czasami zadziwić

Pewnie niewiele osób nie pracujących w działach Research & Development w największych ośrodkach badawczych o tym myślało. Jest to naturalna kolei rzeczy, a zarazem bardzo niefortunna dla rynku samochodów używanych. Bo co z tego, że kupi się starsze, tańsze auto, jak pierwsza lepsza naprawa będzie przekraczać wartość samochodu?

Sam jestem ciekaw jak będzie wyglądała motoryzacja za 5-10 lat i rynek aut używanych. Kiedy samochodów wyprodukowanych do 2005 roku będzie już coraz mniej na chodzie, a obecne pięciolatki naszpikowane elektroniką będą zbliżać się do pełnoletności. Jednocześnie obawiam się tego, bo dla osób chcących mieć tani i ekonomiczny środek transportu wcale nie musi być to świetlana przyszłość…

Najnowsze teksty

Volvo XC40 Recharge Twin Engine – TEST

Volvo XC40 Recharge to pierwszy, w pełni elektryczny model Volvo, który jednak bazuje na spalinowym SUV-ie tego producenta. Zastosowany...