Jazda na zderzaku, czyli jak zrazić do siebie innego kierowcę w 8 sekund

Są zachowania na drodze, które nie tylko mnie szalenie irytują, ale również zwyczajnie stwarzają zagrożenie. Takie, po zobaczeniu których chciałoby się wyjść z samochodu i powiedzieć coś przykrego kierowcy, który tak postępuje. Dzisiaj skupię się na zachowaniu, które zalicza się do pierwszej trójki w moim prywatnym rankingu chamstwa drogowego.

Tak nielubianym przeze mnie zachowaniem jest tzw. „jazda na zderzaku”. Oznacza ona to, że kierowca jadący za nami nie utrzymuje przepisowej odległości od poprzedzającego pojazdu, tylko „przykleja” się nam do tyłu, nie zostawiając żadnego marginesu bezpieczeństwa w razie konieczności nagłego hamowania. Gdy myślę o jeździe na zderzaku przede wszystkim do głowy przychodzi mi jedna sytuacja, która wydarzyła się kiedyś podczas mojej wieczornej jazdy autostradą A2 na odcinku Warszawa-Łódź.

Jazda w nocy autostradą

Niemiłe spotkanie

Jechałem spokojnie autostradą i przygotowywałem się do wyprzedzania innych samochodów. Spojrzałem w lusterko wsteczne, lewy pasy był pusty, więc rozpocząłem manewr. Rozpędziłem się do około 140-150 km/h (aby, zgodnie z zasadami jak dobrze jeździć po autostradzie, jak najszybciej skończyć manewr), wyprzedziłem jeden samochód i dostrzegłem kawałek przed sobą ciężarówkę. Myślę sobie „pociągnę trochę lewym pasem skoro jest pusty, to wyprzedzę od razu też TIR-a”. Nagle dostrzegam, że ktoś z tyłu oślepia mnie długimi światłami.

Mocno się zdziwiłem, bo przecież nie dalej jak 5-10 sekund temu nie widziałem w lusterku żadnych samochodów jadących za mną. Tymczasem teraz tuż za moim samochodem w odległości najwyżej kilku metrów znajdował się stary Mercedes CL, który zanim go „zablokowałem” musiał spokojnie pruć ponad 200 km/h. Widząc zniecierpliwienie frajera za mną postanowiłem zaniechać wyprzedzanie TIR-a i zjechać na prawy pas. Włączyłem kierunkowskaz i bardzo dobrze, że jeszcze raz spojrzałem w lusterko, bo pan z Mercedesa postanowił nie czekać na mój manewr, tylko bez kierunkowskazu wyprzedzić mnie z prawej strony. Zrobił slalom między mną i ciężarówką i pojechał swoim tempem dalej. Życząc mu pojawienia się kontrolki „check engine” na desce rozdzielczej pojechałem dalej.

Zachowaj odstęp - bardzo ważna zasada w ruchu drogowym

Odstęp jest ważny

To był skrajny przykład buractwa drogowego, jednak nawet to mruganie długimi światłami dałoby się przeżyć, gdyby kierowca ten nie siedział mi tak bardzo na ogonie. Podejmując się manewru wyprzedzania i zachowując tak mały dystans jedynie szczęście mój zadziwiający refleks sprawił, że nie doszło do kontaktu dwóch samochodów.

Dlatego zachowanie odpowiedniego odstępu jest tak ważne. Bo wcale nie trzeba jechać do autostradzie z prędkością 140 km/h, aby siedzenie komuś na zderzaku skończyło się fatalnie. Nawet w mieście, przy prędkości 30 km/h mały odstęp między samochodami sprawia, że w razie jakiejkolwiek niespodziewanej sytuacji, która wymusi na samochodzie jadącym z przodu nagłe hamowanie, ten z tyłu zamiast również spokojnie wyhamować, to zapewne wjedzie mu w tył. Cudów nie ma, żaden kierowca nie ma czasu reakcji wynoszącego 0 milisekund, a żaden samochód nie staje w miejscu po naciśnięciu hamulca.

Walka z takimi burakami na jezdni jest bardzo ciężka, bo podczas jazdy nie da się im, siedząc w innym samochodzie, zakomunikować, że źle postępują. Dlatego warto piętnować takie zachowanie w innych miejscach, aby postrzegane było jako obciach. Bo to naprawdę jest coś wyjątkowo słabego – ja widząc jakiś samochód w lusterku wstecznym, który jedzie metr od mojego zderzaka oczami wyobraźni widzę za jakiego kierownicą jaskiniowca, u którego nie zdążyła jeszcze rozwinąć się wyobraźnia i zdolność logicznego myślenia. A chyba nikt nie chce być tak postrzegany przez innych…

1 KOMENTARZ

Najnowsze teksty

Hyundai Tucson 1.6 230 KM Hybrid Executive – TEST

Nowy Hyundai Tucson pojawił się na rynku w 2020 roku i wiele osób zaskoczył swoim wyglądem, który był wyraźnie...